TAK BYŁO W HAŃCZOWEJ 🙂
Poniedziałek, 26 czerwca.
Podróż pociągiem przebiegła bardzo spokojnie. Trochę rozmawialiśmy, jedliśmy śniadanie, bawiliśmy się słowem, graliśmy. Bus czekał na nas na dworcu i w pół godziny zawiózł nas na miejsce.
Zjedliśmy obiad, odpoczęliśmy, spisaliśmy wspólny kontrakt i poszliśmy nad rzeczkę. Trochę kropiło, więc wielkie liście posłużyły nam za parasole. Ach, te górskie potoki; czysta woda, prawdziwa glina na dnie, połyskujące kamienie.
Bardzo chcieliśmy malować. Pierwsze prace wykonaliśmy temperami, przy pomocy liści, łodyg, traw i kwiatów, jakie zebraliśmy. Z radością mieszaliśmy farby.
Przy kolacji można było usłyszeć cztery języki. Angielski, niemiecki, hiszpański i rosyjski. Umówiliśmy się, że to będzie nasza kolacjowa tradycja.
Potem Pani Magda poprowadziła z nami twórcze zajęcia integracyjne. Sporo dowiedzieliśmy się o sobie nawzajem. Każdy chętnie opowiadał, co lubi robić. Potem mówiliśmy o swoich zainteresowaniach po angielsku.
To był dzień pełen wrażeń. Miło było na koniec pójść spać.
Wtorek, 27 czerwca.
Przywitało nas piękne słońce, które towarzyszyło nam do wieczora. Pani Magda zaprosiła nas na ranne ćwiczenia.
Po śniadaniu poszliśmy na pieszą wycieczkę do pobliskiego lasu, gdzie szkicowaliśmy naturę. Pani Sylwia zachęcała nas do bacznego obserwowania przyrody, podkreślała znaczenie obserwacji dla malarstwa.
Przed obiadem pobiegliśmy jeszcze nad rzeczkę, to jest niebywała frajda !
Po południu razem z Pani Magdą poznawaliśmy geografię Beskidów i układaliśmy nasz hymn obozowy „ Hej, hej, my malarze, jakież piękne tu pejzaże….”.
Przed kolacją pan Marek – leśniczy zabrał nas nad stawy. W jednym żyją pstrągi a w drugim karpie. Karmiliśmy je i co więcej… każde z nas złowiło rybę. Potem szybko wypuszczaliśmy je z powrotem do wody.
Kolacja była pyszna, pierogi… mniam, mniam. A po kolacji jeszcze chcieliśmy malować. Interpretowaliśmy wczorajsze prace, pojawiały się bardzo różne pomysły. Malowaliśmy palcami na świeżym powietrzu.
A potem pani Sylwia porwała nas jeszcze, żeby pobiegać.
Środa, 28 czerwca.
Dziś dołączyła do nas Pani Lidka z Anią i Tereską. Przywiozła nam materiały malarskie. Ależ tego było dużo. Z wielką radością wzięliśmy się do pracy. Ranna kąpiel w rzeczce dodała nam wigoru.
Malowaliśmy na dworze, to duże przeżycie.
Mieliśmy dziś też nowe zajęcia: twórcze warsztaty z książką. Pani Lidka przywiozła nam dużo książek: Alicję w Krainie Czarów, Harry’ego Pottera, Hobbita i całą masę książeczek, które możemy czytać w wolnym czasie. Do warsztatów twórczych wybraliśmy Harry’ego Pottera i Hobbita. Pogoda była taka piękna, że po poobiednim odpoczynku znowu poszliśmy nad rzeczkę. Uwielbiamy się tam bawić. Na kolacji rozmawialiśmy jak zwykle w czterech językach, a potem pobiegliśmy na „Hello espanol”. Codziennie poznajemy nowe słówka z języka hiszpańskiego. Wieczór spędziliśmy na grze w badmintona, bieganiu z Panią Sylwią, graniu w piłkę, a potem Pani Lidka czytała nam książki po angielsku.
Czwartek, 29 czerwca.
Na dzisiejszej, porannej rozgrzewce Pani Lidka pokazywała nam figury jogi. A potem nadciągnęły ciemno szare chmury i spadł rzęsisty deszcz. To dobrze, ponieważ zrobiło się rześko. Po śniadaniu dalej malowaliśmy nasze obrazy. Niektórzy z nas kończyli prace rozpoczęte wczoraj, a niektórzy rozpoczęli już drugi obraz. Malowaliśmy wewnątrz, to inne doświadczenie, wiatr nie chce przewracać sztalug, a słońce nie piecze w twarz. A potem….jak mówi trzecia zwrotka naszego plenerowego hymnu popędziliśmy nad rzeczkę. Trudno wyobrazić sobie wakacje bez chlapania się w wodzie.
Po południu byliśmy strasznie zajęci. Najpierw układaliśmy scenariusze do przedstawienia na podstawie Harry’ego Pottera. To było duże wyzwanie. Mamy jeszcze do przygotowania scenografię i czeka nas opanowanie tekstu. Fajnie. Bardzo nas to pochłonęło.
Potem Pani Magda przedstawiała nam zwierzęta żyjące w górach. Mają ciekawe nazwy zarówno polskie jak i angielskie. Dowiedzieliśmy się wielu ciekawych rzeczy o borsukach, kunach, piżmakach, wilkach, niedźwiedziach. Wielkie niedźwiedzie rodzą tyciutkie małe, dziewczyny aż piszczały na widok ich fotografii. A wieczorem mieliśmy ognisko. Pan Marek – leśniczy opowiadał nam o okolicznej przyrodzie, czaplach, dzikich kaczkach, wydrach. Dowiedzieliśmy się dlaczego korniki atakują świerki. Poszliśmy też nad stawy karmić pstrągi i karpie.
Śpiewaliśmy też, pani Lidka, która śpiewa w chórze Quasi Coro inicjowała różne pieśni.
Piątek, 30 czerwca.
Rozpoczęliśmy dzień powitaniem słońca na dworze. Mamy dużo szczęścia, bo w innych częściach Polski dużo pada i są burze. Po śniadaniu pojechaliśmy autobusem do Wysowy Zdrój. Zwiedziliśmy cerkwię, park zdrojowy i poszliśmy na lody. Kupiliśmy też pamiątki; magnesy, pluszaki, świece, drobiazgi dla Rodziców. Było bardzo fajnie. Po obiedzie malowaliśmy. Każdy z nas maluje po swojemu, co jest bardzo ciekawe, niektórzy malują szybko, inni powoli, niektórzy nakładają farbę grubo, inni wolą delikatne laserunki. Pomysłów jest dużo. Pani Sylwia zachęca nas do czerpania inspiracji z otoczenia, w którym przebywamy.
Przed kolacją znowu popędziliśmy nad rzeczkę. Słońce mocno grzało, woda jest całkiem ciepła. Nad rzeczką jest masa pięknych kamieni. Budujemy z nich tamę, przyglądamy się jak zmieniają odcienie w rożnym świetle.
Kolacja była taka pyszna. Pierogi….. ale pycha ! W ogóle jedzenie tu jest bardzo smaczne, wcinamy z apetytem.
No, a po kolacji….. . Zrobiło się ciemno w pokoju kominkowym, zapaliliśmy świece, przebraliśmy się za postacie z Harry’ego Pottera. Wzięliśmy do rąk nasze rekwizyty i zagraliśmy w przedstawieniu. Zabawa była przednia, wspaniałe przeżycie.
Potem już cieszyliśmy się wolnością i sobą nawzajem. Oprócz zajęć mamy sporo wolnego czasu, hulamy wtedy do woli. Czasem trochę przesadzimy i Panie muszą nas temperować.
Wieczorem Pani Lidka przyszła do nas poczytać przed snem. Opowiadanie Raya Bradbury „Ciemnoskórzy i Złotoocy” bardzo nas zainteresowało. To prawda, że życie bez książek byłoby nudne.
Sobota, 1 lipca.
Leje. Nie da się biegać na porannej rozgrzewce.
W saloniku, gdzie mamy bardzo wygodnie Pani Magda kończyła z nami książeczkę dotyczącą tutejszych gór. Ułożyła też z nami hymn plenerowy, który często śpiewamy zarówno po polsku jak i po angielsku.
Potem usiedliśmy kończyć nasze obrazy. Już jutro wyjeżdżamy. Szkoda.
Po obiedzie pogoda się poprawiło. Wyszło słońce, więc poszliśmy nad rzeczkę, gdzie z Panią Lidką budowaliśmy domek Hobbita. Bardzo nam się to podobało.
A potem to już pakowanie. Emocje związane z wyjazdem do domu dawały się we znaki.
Po kolacji mieliśmy kino. Alicję w Krainie Czarów. Ach…., potem spać.
Niedziela, 2 lipca.
Śniadanie, porządki, wyjazd.
Ciągle się twórczo bawimy. W pociągu układaliśmy opowiadanie, rysowaliśmy wspólny rysunek.
Już wiemy, że za rok też chcemy wyjechać na taki obóz